czwartek, 8 stycznia 2015

Rozdział 1

Rozdział 1

Bunt.

- Czego?- tym pytaniem mój najmilszy kuzyn, Josh Della Robia otwiera  mi pozostałości po drzwiach.
- Odwiedzić ciebie, kuzynku.- mówię z uśmiechem - Jestem sam, wpuść mnie.
- Powiedzmy, że ci wierzę. Właź.

Wiecie jak wyglądały kiedyś slumsy? Tak teraz wygląda każdy dom w Paryżu i to jest zaszczyt mieć dom, bo ja mieszkam w domku na drzewie... Dlaczego? To kiedy indziej się dowiecie.

- Twój stary w robocie?- pytam.
- Yhm. Przyniosłeś coś dobrego? Masz coś? Ma. Masz? Masz??- patrzy na mnie jak na zbawcę świata, ok.
- Twoja mama, zakazała ci jeść mięsa.
- Nie o mięso mi chodzi. Tylko o tą czekoladę, co masz w kieszeni.

"To moja czekolada."- mówię sobie w myślach - "Ciężko ją zdobywałem."
- Dobra, masz. I nie zadawaj głupich pytań.

- Jak ją zdobyłeś... Znowu dla nich pracujesz??
- Powiedziałem, nie zadawaj. Chcesz być bezpieczny, siedź cicho. Muszę, tyle.
- Nie musisz zabijać ludzi dla Xany!
- Josh... Ja...

Nie potrafię odpowiedzieć, bo to że Robia są bezpieczni, nie pojadą na Igrzyska, przewyższa to, że pracuję dla Xany. Nie ja jeden, bronię rodziny.
Zegar wybił 18.

- Dziś pełnia. Lepiej, żebyś już wracał. Nie wiadomo co się po ulicach będzie szwendać. A w ogóle to dzisiaj puszczają w TV serial "Moda na Sukces". - powiedział - Podobno ma nawet przebić "Rodzinę Skalskich".
- To ja lecę. Trzymaj się, Josh.
- Wzajemnie amigo!
Akurat wyszedłem jak jakaś dziewczyna jechała na deskorolce, wpadłem na nią.
- Czy ty umiesz chodzić i patrzeć gdzie idziesz?! - spytała wściekła, że się na nią przewróciłem.
- Nie nawijaj, bo ci taśmy zabraknie. - odpowiedziałem zgryźliwe- Jestem Eryk. Co się tak gapisz?
- Diana. Sorry, za to, jasne, że umiesz chodzić, przecież takie ciacho musi umieć...Zaraz czekaj co?
- Co, co?
- Dobra, nieważne. Pewnie każda dziewczyna tak na ciebie leci, w sensie na deskorolce, w sensie...
- Wiem o co ci chodzi. Chyba. - zmierzyłem ja wzrokiem, normalna, w moim wieku dziewczyna. 

Sygnał. Zostało 15 minut.
- 15... do godziny policyjnej, a ja mam kawał do domu. Już po mnie, po mnie!- zaczyna panikować- A co z moim bratem?!
- Spokojnie, jak na wojnie, Mała. Znam miejsce, którego nigdy nie sprawdzają. Chodź.- wyciągnąłem dłoń.
- Gdzie? Nie jestem żadna "Mała"!
- Kobiety.... O Jezu.

Podała mi rękę. Biegliśmy. Cały czas były pytania: "Daleko jeszcze? Gdzie idziemy?". Miałem wrażenie, że ktoś nas śledzi. A ja opowiadałem jej o Xanie.
Dobiegliśmy do starej zbombardowanej fabryki, którą łączył tylko kawałek mostu z lądem. Skąd wiem, że tu nie szukają? Ano wiem, tyle.

-  Xana, to wirus, który kontroluje ten porypany świat? - zapytała po raz 10.
- Już ci mówiłem, tak. Aby go wyłączyć trzeba mieć klucz do superkomputera, a nie wiem gdzie znajdziemy ten superkomputer. Klucz jest tylko na Księżycu.
- Tylko... - mruknęła z powątpiewaniem- Nie na Ziemi.

Mam dosyć, siadam pod częścią dachu i zaczynam nucić tak z nudów:
- "Mało nas... lecz do gwiazd każdy skoczyć by mógł..."
- "Gdy chce pokonać siły złe." Znam to. Słyszałam kiedyś jak sąsiadka Stern śpiewała to córce. Zaraz, ty jesteś ostatni ze Sternów??!
  "- Idź na łąkę doić komary.- myślę - Gapisz się na nią jak łysy na grzebień. Zluzuj Eryk!"
-Tak.
- WOW.
- Siadaj. - poklepuje jej miejsce obok mnie- Zaczyna padać. I bądź cicho.
Siedzi sztywno, przez 5 minut cisza.
- Zimno się zrobiło...- mówi po tych właśnie minutach.
- Idę poszukać coś do rozpalenia ogniska. Zostań tu, Diana.
- Ok. Wróć szybko. - mówi trzęsąc się z zimna.

Ruszam w głąb poligonu. Po drodze zbieram wszystko co się nadaje. Zauważam rodzaj tunelu lub szybu windowego. Coś mi mówi, że już tu byłem.

-ERRRRYK! - słyszę jak echo niesie wołanie o pomoc Diany - RATUJ!
- Już biegnę!
Zatrzymuję się jak wryty, dziewczynę trzyma najmłodszy Dunbar, obok niego stoją jego koledzy z branży Ed i Eddy.
- No witam, witam. - mówi odwracając się do mnie - Jak miło, kuzynku.
Dwa ciosy od "Juniora" Dunbara w brzuch i jeden w twarz.
- Puść ją sukinsynu!- krzyczę.
Jego koledzy trzymają mnie za ręce, za wszelką cenę muszę ją uwolnić.
- Na kolana. - powiedział ochryple - Na kolana przed znakiem Xana! - pokazuje tatuaż- Już. Albo twojej koleżance za 9 miesięcy się coś urodzi, mój syn.
- Eryk, nie...
- Zamknij mordę szmato! - mówi uderzając Dianę w policzek.
- Ty nie jesteś Junior, kuzynie. Harry Dunbar to twoje imię. - rzekłem wypluwając krew- Harry.
Podwójne uderzenie w twarz.
- Słuchaj no Wikipedio. - szepcze mi do ucha - Teraz jestem Junior. Liczę do 3.
- Błagam...Zostaw go. - płacze dziewczyna.
- 1...2...
- Dunbar, puść ją wolno.
- Ha, hahahah.- słychać śmiech jego kolegów.
- Obiecałem mu, więc wypierdalaj. - powiedział zwracając się do Diany.
- HAHAHAH....
- A teraz ty. Przestaniesz być taki śliczny. O. - rzekł i przejechał mi nożem pionowo po prawym oku. - Powiedz mojemu ojcu kto ci to zrobił. Chłopaki! Róbta co chceta, byle nie zabijcie. Mam robotę. Żegnam.
Poszedł. Nie ma siły opisywać co się działo potem.

Obudziłem się, przy mnie siedział na skraju łózka wujek William.
- Młody gadaj co się stało? Jakaś dziewczyna przyleciała, że ty w fabryce martwy.
- Will?
- Tak to ja, napadli też Josha, a ciebie szukając nie mogłem znaleźć, nie było cię w domu. Chodź tu.
Przytulił mnie. Wziął na ręce i zaniósł do swojego domu. Mieszka sam, ciotka i bandyta wynieśli się do głównej części miasta.
- Mam do ciebie niespodziankę. - powiedział kładąc mnie na materacu.
- Boże, Eryk. To przeze mnie! To moja wina! - rzekła wchodząc do pokoju z płaczem.
- Jeszcze żyję, jest ok. A jak z tobą? - spytałem.
- To był on? - zapytał wujek.
- Junior. Ta. I jego banda.
- Jest opętany przez Xanę, to rodzinne. Słyszeliście co mówią? Ktoś ten klucz ma!
- ??
- Ktoś go przywiózł z księżyca! Przepowiednia się sprawdza.
- Jaka przepowiednia?
- Aelity.
- "Zły wirus przejmie władzę, po latach oczekiwania klucz znajdzie właściciela, a wtedy znajdź to co było kiedyś ukryte, nadal jest w tym samym stanie. Potem czekaj aż nowy wojownik królem zostanie, a ten, który zdradził zabije Xanę."- Super. - powiedział wujek Odd wchodzący do pokoju- Mój syn zostanie królem!
- Why Josh? To może być mój syn, Odd.
- Willu, twój się nie nadaje.
- A twój to niby tak?
- Ma klasę, styl, geny po ojcu.
- Oby nie został królem.
- Eryczek, dziecko kochane! A wy tak patafiany będziecie stać?! Marsz po wodę! - rozkazała ciocia Sissi - Trzeba to umyć, te rany. Zdejmij bluzkę. Sss, oj.
- Twojego syna trzeba zabić. - rzekł Odd patrząc na mnie. - Idziemy.
- Ciociu, a gdzie Josh?
- Stoi przy wejściu, twierdzi, że Junior będzie chciał cię dobić, ma rację. Ja wiem, że to nie Harry... Wiem, bo się dowiedziałam, że mu matkę na Igrzyska zabiorą, jak nie zrobi tego co mu On każe.
- Wiem, to nie on.
- Dianuś, dziecko, przynieś no apteczkę z kuchni.
- Dobrze.
Wyszła.
- Jej matka jest byłym politykiem, ja bym jej nie ufała.
- Mam apteczkę!
- Dzięki, skarbie.
Chwilę potem Sissi zaczęła nam opowiadać jak przez tydzień była modelką z Hollywood.

 

Hej, hej! I oto jest rozdział 1! Juhu! :D
Dzięki za komentarze, jesteście kochani. Wiem, jest duuużo błędów, ale to nie moja wina tylko komputera, soł. Pozdrawiam wszystkich, życzę wam powodzonka w szkole i pracy. Niech moc wojowników będzie z Wami!
Za Lyoko!
Ps. Specjalne pozdrowienie dla Lordzia, bez którego nie byłoby tego bloga.
Nata

Bohaterowie

Bohaterowie

Eryk "Ryk" Matt Stern - syn Yumi i Ulricha Sternów, brat Julii, główny bohater; interesuje się piłką nożną i sportami walki.
Jest  przystojny i wysportowany. Jest dosyć poważny, lojalny i nie lubi mówić o sobie. Jego najlepszym przyjacielem jest Josh. Umiejętność specjalna (dzięki badaniom): super szybkość

Julia "Av"Stern - córka Yumi i Ulricha Sternów, siostra Eryka,
interesuje się muzyką, modą i śpiewem, wygrała konkurs "Śpiewanie na Księżycu". Jest odważna, zanim coś zrobi przemyśli 2 razy. Jej najlepsza przyjaciółka to Ariel.
Josh "Jo"Ryan Della Robia - syn Odda i Samanthy Della Robia,
 ma bardzo duże poczucie humoru. Jego życie składa się wyłącznie ze śmiechu i żartów. Nie wszystkim to odpowiada, więc jego dowcipy nieraz wpędziły go w poważne tarapaty. Mówi trochę za dużo. Uwielbia się obżerać.Umie otwierać zamki wytrychem. Genialnie rysuje.
Atena "Marlena" i Ariel "Riri" Belpois - są siostrami,
ewidentnie różniącymi się od siebie, często kłócą się o byle drobiazg i dokuczają sobie. Interesują się informatyką, podobnie jak rodzice, są mistrzyniami informatycznymi. Obie cierpią na klaustrofobię.
Harry "Junior" Edward Dunbar - syn Williama i Lary Dunbar
Jest bardzo pewny siebie i nie zważa na zasady ,zna się na muzyce, nie lubi żartować, z początku jest opętany przez Xanę,
boi się pająków.

William Dunbar i Lara Fox,

Odd Della Robia i Samantha Cruell,
Aelita i Jeremie
Belpois,
Sissi Delmas i Sam Wheeran

Michael Stern
i inni


sobota, 29 listopada 2014

Prolog „Panem et circenses”

Prolog



Jest rok 2028. 1 maja.
Rok temu zorganizowano pierwsze Igrzyska na księżycu.
Sztuczna inteligencja, zwana przez moich rodziców Xaną, utrwaliła je jako najkrwawsze z historii. Nikt, kto tam poleciał nie przeżył tzw. „Wybuchu Księżycowego”.                              
 Od tej pory światem rządzą mafie – Biała i Czarna, którymi kieruje system – Xana.                                                                                
 Biała – kieruje Rosją, Azją, Europą i Ameryką Północną,                   
 Czarna pozostałymi kontynentami, oprócz Australii (sektor 0, miejsce nadludzi).                                                            
 W krajach rządzi prawo dżungli, nikt nie „podskakuje” mafią, bo kto próbował dostaje kulką w łeb od Catix , jednego z robotów armii inteligencji. Obowiązuje godzina policyjna, czyli jeśli cię przyłapią na dworze, w sklepie, gdziekolwiek od razu idziesz w zaświaty. W każde święto jest obowiązek ubrać się na czarno, głównym świętem w strefie 8 (dawniej Francja) urodziny Franka Solona – głównego administratora strefy.
W Europie jest 18 stref, główne to 1 (Niemcy), 2 (Anglia), 6 (Hispaniola), 8, 9 (Italia), a 18 jest Polina, w której jest granica ze Strefą 01 Czarnych.
Obydwie mafie organizują co 2 miesiące czystki, czyli wysyłają buntowników na Igrzyska do 04Strefy (Ukraina/Rosja) przeciwko sobie i robotom.
Młodzi chłopcy, są zabierani na różne „badania”, mające na celu pomieszania ludzi z robotami albo ludzi ze zwierzętami. Rodziny za bycie cicho na ten temat dostają domy, normalne jedzenie i spokój.
Moi cicho nie byli… Teraz już są, razem z siostrą, która rok temu wygrała bilet na księżyc za zwycięstwo z małą Belpoisów w konkursie śpiewu.
Zostałem sam.


"I know what they say
They tell you I'm difficult
But so are they
But they don't know me
Do they even know you? (even know you)"